Para ze stanu Luizjana w USA niedawno otrzymała kredyt hipoteczny. Miesiąc później nabyli piękny dom w swojej okolicy. To był pierwszy dom, który przyszło im kupić, tak więc nie do końca wiedzieli, czego się spodziewać. Nie planowali wielkich zmian w wyglądzie domu. Wiadomo, budynek wymagał kilku poprawek, ale ogólnie wszystko wydawało się w porządku.
Po tygodniu spania w nowej sypialni parę zaczął irytować dziwny dźwięk. Zachodzili w głowę, co mogło być jego źródłem, ale wyglądało na to, że dobywał się spod łóżka. To było niezwykle dziwne, ponieważ pod łóżkiem nie było niczego. Mimo wszystko małżonka upierała się przy swoim, lecz ku jej zdziwieniu nie zobaczyli nic po tym, jak odsunęli łoże. Na początku myśleli, że źródło dźwięku jest na zewnątrz.
Już wkrótce stało się jasne, że źródło dźwięku znajdowało się pod podłogą. Para zdecydowała się wezwać specjalistę. Jak się okazało, miało to być jedno z najgłębiej zapadających w pamięć zleceń, z jakimi miał do czynienia Jeff Horchoff (zawodowy tępiciel owadów)! Na całe szczęście w podłodze znajdował się niewielki właz, który znacznie ułatwił przeprowadzanie całej akcji. Jesteście ciekawi, co było pod drewnianą podłogą? Wszystko wyjaśniliśmy na kolejnej stronie!
Horchoff musiał zachować szczególną ostrożność w trakcie otwierania włazu. Podejmując wszelkie środki ostrożności, przywdział specjalny kombinezon ochronny, ponieważ nie wiedział, z czym dokładnie przyjdzie mu się zmierzyć. Kombinezon miał ochronić go przed ewentualnym atakiem. Tępiciel zdołał wyciągnąć to, co zalegało pod podłogą, a następnie położył swoje znalezisko na stole. Nikt się tego nie spodziewał!
Po przyjrzeniu się z bliska wszystko stało się jasne. Pod łóżkiem pary zagnieździła się pasieka pszczół. Dostały się pod podłogę poprzez wąską szczelinę w fundamentach. Pszczoły znajdują się pod ścisłą ochroną, tak więc specjalista musiał dołożyć wszelkich starań, aby przetrwały całą akcję ratunkową. Horchoff doskonale wiedział, że ratując tę pasiekę, może zyskać darmowe pszczoły miodne. Było to dla niego nie lada wyzwanie.
„Przenoszenie roju to bardzo stresujące chwile dla pszczół” podkreśla Horchoff. „W każdym razie, kiedy królowa jest obecna na miejscu, cały proces przebiega o wiele łagodniej”. Po tym, jak Horchoff pociął ul na mniejsze kawałki, przeniósł całą pasiekę na działkę pszczelarza, a następnie wypuścił królową, która w towarzystwie swoich robotnic wleciała wprost do nowego ula. Od początku do końca dbali o to, aby żadna z nich na tym nie ucierpiała.
